Czasem nienawidziłem tego, kim się stałem. Na początku robiłem wszystko, żeby znów być normalnym człowiekiem, teraz odpuściłem bo wiem, że to nie ma sensu. Jestem kim jestem. Pogoda od rana nie dopisywała. W nocy burza, od rana deszcz. Siorpie i siorpie, końca nie widać. Wszyscy znaleźli sobie jakieś zajęcie w swoich pokojach, ja jednak snułem się po akademii jak duch, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Trochę czasu spędziłem w bibliotece, wertując różne stare księgi czy inne książki. Pani Cooper, starsza pani, która pilnowała tu porządku siedziała na bujanym krześle przy oknie i nuciła coś, dziergając zapewne kolejny szalik dyrektorowi. Wyszedłem stamtąd i westchnąłem, opierając się o ścianę. Ani żywej duszy, cisza jak nigdy. Nie zapowiada się na to, żeby przestało padać, a więc postanowiłem dać sobie spokój z czekaniem i udać się do stajni czy gdziekolwiek indziej, byleby przestać kręcić się po tych pustych korytarzach. Wstąpiłem do pokoju, aby się przebrać. Założyłem czarne jeansy, tego samego koloru t-shirt oraz czerwoną bluzę. Poprawiłem włosy, założyłem buty, kluczyki od auta, które włożyłem do kieszeni bluzy i wyszedłem z pokoju. Zakluczyłem drzwi i zacząłem powoli schodzić na dół. Na holu zobaczyłem dziewczynę, była przesiąknięta wodą. Miała walizkę, więc zapewne musiała być tu nowa. Rozglądała się dookoła, aż jej wzrok skupił się na mnie.
- Szukasz czegoś? - spytałem kiedy byłem już przy ostatnich schodkach.
- Taak, dyrektora, czy coś... - odparła.
- Piętro wyżej, zaprowadzę cię. - zaproponowałem.
Ta skinęła głową, wziąłem jej walizkę i poszliśmy do góry, pod pokój dyrektora, który znajdywał się na pierwszym piętrze, na końcu korytarza. Odstawiłem walizkę dziewczyny i zapukałem do drzwi. Po chwili czekania nikt nam dalej nie odpowiadał. Uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka, nikogo tam nie było. Weszliśmy do pomieszczenia, podszedłem do biurka, była tam karteczka z napisem, że dyrektor pojechał w służbowej sprawie do miasta i wróci wieczorem.
- Pięknie. - mruknęła.
- Spokojnie, poradzimy sobie bez niego. - stwierdziłem.
Podszedłem do doniczki, umieszczonej nadzwyczaj wysoko. Nawet ja, musiałem stanąć na parapecie, aby tam dosięgnąć. Pod nią, były zapasowe kluczyki do biurka. Zabrałem je i usiadłem na wygodnym, skórzanym krześle za biurkiem i otworzyłem za pomocą kluczyków szufladkę.
- Jak się nazywasz? - spytałem.
- Alexis Ferrars. - odparła, przeczesując mokre włosy dłonią.
Wyszukałem jej nazwiska wśród uczniów, była na samym dnie, wyciągnąłem jej teczkę.
- Przydzielili ci pokój... 30. - schowałem teczkę, zamknąłem szufladę i podszedłem do wieszaka, na którym były klucze zapasowe i te ogólne do drzwi każdego pokoju. - Proszę bardzo. - uśmiechnąłem się lekko i podałem jej klucze do jej pokoju.
Alexis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz