środa, 5 lipca 2017

Od Daniela c.d Alexis

Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem.
- Naleśniki z czekoladą, owocami i bitą śmietaną podano. - ukłoniłem się lekko.
Alex zaśmiała się cicho. Usiedliśmy do niewielkiego stolika i zaczęliśmy jeść. Nie śpieszyliśmy się, co jakiś czas o czymś rozmawialiśmy. Nagle coś mi się przypomniało.
- Co dzisiaj za dzień tygodnia? - spytałem.
- Piątek. - odparła po chwili namysłu.
- Trzeci w miesiącu? - skinęła głową a ja westchnąłem ciężko.
- Coś nie tak? - spytała lekko zdziwiona.
- Mam zajęcia, których... nie lubię. Ale nie ważne. - machnąłem lekko ręką.
Dokończyliśmy śniadanie, później Alex poszła do siebie a ja udałem się pod prysznic. Spędziłem tam trochę czasu, następnie ubrałem się i wyszedłem z psami na spacer. Po powrocie wymieniłem im wodę i wsypałem jedzenia, zabrały się za konsumowanie swojego śniadania.
* * *
Powoli dochodziła 12, czyli czas zajęć... tak strasznie nie chciałem na nie iść. Ale kolejny raz nie uda mi się wymigać. Trzeba przeżyć... wyszedłem z pokoju zamykając go na klucz i zszedłem powoli na dół. Na trzecim piętrze była Alexis z dyrektorem, oprowadzał ją.
- Na zajęcia panie Adrews. Raz dwa. Nie widziałem pana dość dawno na nich. - powiedział tym swoim tonem, który zawsze mnie denerwował.
Spiorunowałem go jedynie wzrokiem i nic nie mówiąc szedłem dalej. Dotarłem na parter, szedłem jeszcze trochę dłuugim i ciemnym korytarzem. Pchnąłem metalowe drzwi i wszedłem do środka. Był tam mężczyzna, który obsługiwał cały sprzęt i 4 innych wampirów. Mężczyzna miał lekko zdeformowaną twarz, przez pewien wypadek przez co wyglądał przerażająco i do tego ten jego wzrok i mordercze spojrzenie. W dodatku nigdy nic nie mówił. Pasowałby idealnie na psychopatycznego mordercę, gdyby kogoś w akademii zamordowano, podejrzewałbym właśnie jego. Wskazał swoją oślizgłą dłonią na krzesło, westchnąłem ciężko i usiadłem na nim. Podał mu słuchawkę, którą musiałem włożyć do ucha, na nadgarstek doczepił mi bransoletkę, która miała dwa zadania. Ogólnie na zajęciach chodziło o to, że mieliśmy panować nad swoim "głodem", bransoletka przekazywała impulsy do mózgu, dzięki czemu widziałeś zakrwawione postacie, które ocierały się o ciebie. Widziałeś ich mękę i czułeś ich krew. Intensywny i kuszący zapach krwi. Nie dość że nigdy nie przepadałam za swoją postacią to jeszcze mnie tym dobijają. A drugim obowiązkiem bransoletki jest rażenie nas prądem, kiedy połasimy się kogoś ugryźć. Po chwili znalazłem się dosłownie w rzeźni czy piekle. Dookoła mnie ludzie, ociekający krwią, bez głów, rąk, nóg... każdy wampir widział to samo, jednak miał swoją jedną, najważniejszą postać. W moim wypadku tą postacią była... moja mama. Chodziła dookoła mnie, powtarzając słabym i zachrypniętym wzrokiem "Synku, pomóż mi... synku... synku... tęsknię za tobą... synku" i tak w kółko a mnie zgniatało od środka. Nie tyle przez tą krew, przez to, że naprawdę mi jej brakowało a to pogarszało ten stan.
Dyrektor wprowadził Alex do pomieszczenia, wyjaśnił jej, co się tu odbywa i dał słuchawkę, aby mogła zobaczyć co właśnie widzimy. Siedziałem na krzesełku ze spuszczoną głową, opierając czoło o pięść.

Alex?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz