piątek, 7 lipca 2017

Od Daniela c.d Alexis

Podszedłem powoli do niej i zmierzyłem ją wzrokiem.
- Noo, w tych butach jesteś prawie tak wysoka jak ja. - zaśmiałem się lekko, a ona uśmiechnęła się.
- To gdzie mnie porywasz? - spytała.
- Zobaczysz. - złożyłem na jej ustach krótki pocałunek i wyszliśmy z jej pokoju.
Zjechaliśmy windą na dół, miałem zamiar zabrać ją na szczyt góry. Wejście nie jest strome, bardzo łagodne a widoki z góry są cudne. Szliśmy przez las, trzymaliśmy się za ręce. Pogoda dziś dopisywała, było ciepło, ale nie upalnie. Nagle dziewczyna syknęła z bólu gwałtownie się zatrzymując. Odwróciłem się w jej stronę.
- Co się... - zacząłem, jednak widząc krew nie powiedziałem już nic więcej.
- Cholera... - mruknęła i spojrzała na swoją dłoń.
Później spojrzała na mnie i cofnęła się o krok, widząc, że się mnie najwidoczniej boi, to mnie jakby... zdeterminowało i pozwalało opanować "głód" Ściągnąłem z ramion plecak i wyciągnąłem z niego apteczkę, którą na szczęście zabrałem.
- Usiądź... - poprosiłem i sam kucnąłem. - Nie bój się mnie... - westchnąłem widząc jej wątpliwości.
Usiadła naprzeciw mnie, wyciągnąłem gaziki i wodę utlenioną. Pierw obmyłem ranę z krwi. Oczywiście ten zapach... strasznie mnie kusił, ale wiedziałem, że jeśli to zrobię znienawidzi mnie na pewno. Dlatego panowałem nad sobą. Rana nie była bardzo głęboka.
- Może piec. - ostrzegłem.
Polałem ranę wodą utlenioną i po chwili ponownie obmyłem ją gazikiem. Kolejny, świeży położyłem na niej i obwiązałem bandażem. Miałem brudne ręce od krwi, dlatego poszliśmy niedaleko do strumyczka, gdzie je sobie umyłem. Dałem radę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz