Czesałem psy, próbując sobie przypomnieć, czy w najbliższym czasie widziałem jakiegoś nowego wampira. Ale... chyba nie. Kiedy skończyłem, wyrzuciłem sierść do śmietnika i musiałem zwijać się już na apel. Był on na dużej sali, usiadłem na krześle. Prawie nikogo tam jeszcze nie było, nagle obok mnie usiadła Alex. Chwilę później zeszli się wszyscy, wszedł również dyrektor.
- Nie wiem czy słyszeliście, ale na drodze, dziś została zamordowana młoda kobieta. Jest to sprawka wampira. - powiedział do mikrofonu. - Proszę aby wszystkie wampiry z akademii zgłosili się do mnie do gabinetu, przetrzepie was ostro i jeśli okaże się, że to któryś z was... - nie dokończył, tylko zabił nas wzrokiem. - Czarownice proszę, aby o zmroku zostawały w domu. - dodał już łagodniejszym tonem, uśmiechając się do nich ciepło. - Zapraszam do mnie. - powiedział i poszedł przed siebie.
- No to będzie nieźle. - westchnąłem i poszedłem za innymi wampirami i dyrektorem.
Poszliśmy do jego gabinetu, każdego brał po kolei do siebie. Byłem ostatni i nie wiedziałem, czego się spodziewać. Każdy wychodzi stamtąd przerażony. W końcu przyszła i moja kolej, wszedłem do środka i usiadłem na krześle który mi wskazali.
- A więc, co robiłeś w czasie, gdy ją zamordowano? - spytał.
- Byłem w stajni. - odparłem.
- Ktoś może to potwierdzić? - skrzyżował ręce.
- Owszem. Jest kilka osób. - wzruszyłem ramionami.
Ten się wkurzył i wbił mi nóż w dłoń. Krzyknąłem lekko z bólu, robiąc duże oczy.
- Uważaj. - powiedział jedynie i wyszedł.
Przeklnąłem i powoli wyciągnąłem sobie nóż z dłoni, krzywiąc się z bólu. Nóż był ze srebra, a więc rana tak szybko się nie zagoi.
- Pieprznięty dziadek. - prychnąłem pod nosem i z zakrwawioną, trzęsącą się dłonią wyszedłem stamtąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz